Liść odpada gdy nadchodzi pora

To się dzieje w odpowiednim czasie, gdy jego połączenie z rośliną zanika. Pada na ziemię i zmienia się jego rola. Najpierw wraz z innymi liśćmi staje się kołderką, która zabezpiecza korzenie rośliny przed mrozem, albo domkiem dla jakiegoś małego zwierzątka. Potem staje się glebą. Potem zaś stanie się częścią rośliny, która zrzuci liście, gdy nadejdzie ich czas.

Połączenie zanika, gdy roślina przestaje zasilać liść swoimi sokami, a liść przestał spełniać swoją funkcję w życiu tej rośliny. I wyobrażam sobie, że dzieje się to bez emocji, uczuć i przekonań. Nie sądzę, że roślina zrzuca liść w złości, albo z pretensjami, że brzydki, że za mały. Albo, że ma miejsce jakaś awantura, po której roślina krzyczy na liść żeby natychmiast się wynosił. Liść też raczej nie trzaska drzwiami i nie strzela focha. Nie obwinia rośliny i nie ma pretensji, że ta nie zasila go swoimi sokami. Ta relacja się kończy, bo się spełniła. Liść nie odpadł, bo był zły. Liść był. Odegrał swoją rolę jako cześć rośliny, potem odegra inną.

Myślę o różnych rzeczach, które mam w domu, które były mi kiedyś potrzebne, ale od dawna już ich nie używam. Myślę o przeczytanych książkach, o nienoszonych ubraniach, o różnych przedmiotach, których co jakiś czas pozbywam się wyrzucając, lub znajdując im nowego właściciela. Myślę o moich mieszkaniach i zajęciach zawodowych. Kiedy w moim otoczeniu znajduje się coś, do czego nie czuję przywiązania, rozstajemy się bez uczuć. Podobnie myślę o ludziach, z którymi kiedyś miałem bliższy kontakt, a teraz nie mam go wcale. Nie pokłóciliśmy się, nie ma żalu ani złości. Każdy poszedł swoją drogą, choć przez jakiś czas szliśmy razem. Może te osoby jeszcze powrócą, ale relacje z pewnością będą już inne.

Liść daje roślinie to, czego jej potrzeba. Spełnia ważną funkcję w jej życiu. Jest jej bardzo potrzebny. Roślina zaś zasila liść swoimi sokami, utrzymuje go przy życiu. To bardzo bliska zażyłość, ale do pewnego czasu. Przedmioty i ludzie wnoszą różne jakości do mojego życia. Ja zaś zasilam swoje relacje. Daje im moje uczucia, emocje, myśli, wspominam. Gdy rzeczy są mi bliskie, a ludzie bliscy to czuję się z nimi związany. Gdy przychodzi pora, przestaje je zasilać i relacje się domykają. Dzieje się tak z każdą z nich, w sposób naturalny, bez wysiłkowy i nie potrzeba tu większego zrozumienia. To samo dotyczy relacji z ludźmi, z rzeczami, z pracą, domem i partnerem.

Czasem różne przekonania, obawy, lub inne emocje i myśli stanowią tak silne przywiązanie, że trudno się uwolnić od relacji, mimomimo że czuję, że nie służy mi ona wcale, albo może nawet szkodzi. I wtedy z pomocą przychodzi do mnie pan liść. I mówi:
– nie myśl o tym, czego nie chcesz, bo wciąż zasilasz to swoją energią. Jeśli wiesz czego chcesz, zacznij o tym myśleć, rób to, co możesz w tym kierunku, może jakieś małe kroczki, albo chociaż przebieraj nóżkami w miejscu.
– A jeśli nie wiem czego chcę albo nie chcę nic w zamian? – spytałem.
– To zacznij dawać swoją energię czemuś innemu, co sprawia ci przyjemność. Lubisz malować i medytować, prawda?
– Tak – odpowiedziałem.
– To maluj i medytuj jak roślina zimą, która zakończyła proces wzrostu i wydawania owoców i zamknęła się w sobie. Był czas na działania, ale nadszedł czas na bycie.
– A kiedy odejdzie ode mnie to, czego nie chcę? – spytałem zaciekawiony.
– Kiedy przyjdzie pora – odparł pan liść. – Zaufaj.