Ból i przyjemność cz.4 ostatnia
Myślę, że nerwowe reagowanie i chęć pozbycia się bólu, związana jest ze strachem, który mu towarzyszy. Kiedy nie wiem co boli i dlaczego, pierwszym odruchem jest poszukiwanie powodu i chęć uśmierzenia. Kiedy jednak się dowiem, że ból nie robi mi krzywdy, a wręcz przyczynia się do poprawy mojego zdrowia, traktuję go neutralnie. Pewnie większość ludzi ma takie doświadczenie, gdy ból zdawał się być jednocześnie przyjemnością. Dla niektórych takim przykładem jest ból zakwaszonych po treningu mięśni, dla innych ból uwalniania punktów spustowych. Wydawało mi się to normalne (czytaj: każdy tak ma) do momentu gdy dowiedziałem się, że taką samą przyjemność sprawia komuś ból przy borowaniu zęba. O, to już za dużo pomyślałem, to nie jest normalne. Ale jeśli patrzeć na miejsce bólu jak na zablokowaną energię, która domaga się uwolnienia i oczyszczenia, to całkiem oczywiste wydaję się odczucie ulgi czyli pewnej ekstazy w tym samym czasie.
Zupełnie inaczej traktuje się ból, na który świadomie się przyzwala. Kiedy w całości jest pod kontrolą. A! Wtedy proszę bardzo! Można sobie pozwolić nawet na dość duży ból. Jeden warunek – całkowita kontrola, poczucie bezpieczeństwa i ból zamienia się w źródło przyjemności. Czyż to nie ciekawe? Gdy nacisnę nagle na bolące miejsce, ciało reaguje silnym napięciem, a odczucie jest dość nieprzyjemne. Gdy jednak do tego samego miejsca dotrę powoli i z wyczuciem, pozwalając na stopniową adaptację, (czyli poznanie ) ból zdaje się ustępować, a odczucia nie są aż tak nieprzyjemne.
Ból, o którym wiadomo, że nie szkodzi ciału, albo nawet przyczynia się do poprawy zdrowia, jest pod kontrolą i jest już znany, zaczyna sprawiać coraz większą przyjemność. W miarę jego przyjmowania organizm przyzwyczaja się, a potem zaczyna się domagać tego bodźca.
Zakończenie
Są takie rodzaje bólu, które trudno analizować ze spokojem, trudno nimi oddychać i w ogóle trudno z nimi żyć. Trudno tym bardziej złapać dystans, by spojrzeć z innej perspektywy. Są takie sytuacje, kiedy nie ma się siły by żyć i jedyne czego się pragnie to ulgi choć na chwilę. Jednak w każdej innej sytuacji, polecam złapać ten dystans. Ból należy poznać, wniknąć w niego głęboko i stać się nim, by zrozumieć jego przesłanie. Trzeba go oswoić, zasmakować, stać się jego kompanem. Wtedy ból pokaże swoje łagodne oblicze i odsłoni swoją tajemnicę. Dopiero wtedy może przyjść uwolnienie.
Wiem, że nie udzieliłem tu odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytanie: jak się pozbyć bólu, bo też nie o to mi chodziło. Lubię się po prostu zatrzymać tam, gdzie większość ludzi pędzi bez opamiętania. Tak mam.