Na głębokości
Ostatnio chodzi ze mną myśl o głębokiej pracy poprzez ciało. To moje zajęcie, którym param się od lat, a od niedawna nawet nauczam takiego rodzaju pracy. Zacząłem się zastanawiać o czym jest słowo – głęboka.
Głębokość jest zależna od kryteriów, jakie się przyjmie. Można dotykać miejsc położonych głęboko w ciele, których na co dzień się nie dotyka. (Tak naprawdę, to dotykam miejsc, których nikt nigdy nie dotknął i nie prędko pewnie dotknie ponownie).
Można dotknąć i czekać. Cierpliwość najczęściej popłaca. I ufać trzeba, że to czekanie ma sens, że coś przyniesie, bo najczęściej przynosi jakąś zmianę. Ten poziom głębokości pozwala sięgnąć głębiej również temu, kto przyjmuje sesję. Czas i zachodzące w nim zmiany, to jak czytanie książki o sobie.
I tu pojawia się jeszcze jeden poziom, albo pion. Otóż gdy w ramach sesji zaproponujemy, żeby przyjmujący był świadomy i zauważał co dzieje się z jego myślami, emocjami i odczuciami, to praca ta, będzie głęboka, bo obejmie wiele aspektów życia.
Jest jeszcze jeden poziom głębokości. To świadomość. Można zrobić komuś masaż myśląc o tym, ile jeszcze mam dziś sesji i kiedy zrobić przerwę na obiad. Można też być świadomym na 100% tego co się właśnie robi, być obecnym w tym dziele, być świadkiem własnego oddechu i odczuć.
Gdy połączę to wszystko, to mam głęboką, wielopoziomową, wieloaspektową, a może nawet wielopionową pracę z człowiekiem poprzez ciało. Przekomarzam się z poziomami, gdyż słowo to nie pasuje do treści, ale jest popularne. Żaden aspekt tej pracy nie jest bowiem ważniejszy od innego, a wręcz uzupełniają się one wzajem.
Z głęboką pracą poprzez ciało jest jak ze sprzątaniem. Można przejechać mopem i będzie wyglądać na czyste. Gdy jednak popatrzymy z bliska, zobaczymy brud w zakamarkach. Ja lubię, żeby najpierw mopem, a potem szczoteczką, a na końcu małą szmateczką dokładnie wybrać co jest do wybrania.