Gramy wszędzie i gramy różnie.

Gramy w różnych miejscach. Każde jest inne, każde ciekawe i każde wnosi coś swojego do dźwiękowej podróży. Graliśmy  w ogrodzie, w domach oraz w bardzo różnych salach. Każde niemal miejsce oprócz swojego klimatu i akustyki wnosi swoje dźwięki. W ogrodzie okazało się, że na polu obok zaczął pracę rolnik na traktorze, a zaraz potem krowa zaczęła muczeć jakąś swoją potrzebę. W domu grają szklanki i garnki w kuchni. W salach grają z nami sufity, kaloryfery, jakieś panele i inne sprzęty. Zdarzyło się też, że trzeszcząca podłoga wnosiła swój wkład. Poza salami przeznaczonymi do słuchania muzyki, takimi jak filharmonia, opera czy teatry, każde miejsce będzie sprawiało, że doświadczenie tego koncertu będzie inne i wyjątkowe dla tego miejsca. To z pewnością ma wpływ nie tylko na przebieg, ale i na odbiór sesji. Nasze instrumenty też mają „swoje dni” i grają różnie (albo wcale), a ich granie także zależy od miejsca i pogody. Oczywiście na odbiór, czyli na to co się komu wyświetli i co przeżyje dana osoba, ma wpływ znacznie więcej czynników.

Gdy oczy są zamknięte, a umysł puszczony wolno, wszystkie dźwięki stają się muzyką, która nas porusza. Wyobraźnia działa i podsuwa obrazy, które w innej sytuacji w ogóle nie przyszły by nam do głowy. I choć wiadomo, że wszyscy leżą, a my gramy, to wyobraźnia kreuje wyjątkową podróż dla każdego inną i zgodną z jego potrzebą na jakimś głębszym poziomie. I żaden dźwięk nie jest przypadkowy, ani okoliczności, ani pogoda, ani sąsiad, który jest obok nas.