Zatrzymałem się?

Od dawna opisuję moje przemyślenia o dotyku i pracy z ciałem. Dzielę się tym, co w moim poczuciu ma wartość, bo poszerza świadomość i sprawia, że lepiej rozumiemy życie i świat wokół nas. Do niedawna myślałem, że to wartość uniwersalna, że każdy człowiek szuka nowych perspektyw, nowego oglądu i głębszego zrozumienia. Myślałem, że to droga do szczęścia i spełnienia, która jest tak oczywista, że każdy jest nią zainteresowany. Ocknąłem się i zobaczyłem, że żyję w małej bańce. W bańce, w której żyje bardzo mała grupa ludzi, procent, może promil. I bańka ta już jest pełna, nasycona pracą z ciałem, uwalnianiem, oddychaniem, rozumieniem ciała i bólu. W tym świecie jest już wystarczająco dużo tańca, śpiewu, kręgów, rytuałów i ceremonii. Nie wiele można tu wcisnąć. Wszyscy już przeczytali Anastazję, Tollego, Osho, i innych. Wszyscy już wypili rośliny, zjedli żaby i przytulili drzewa.

Poza tą bańką ludzie także cierpią, chorują i szukają szczęścia. Mają swoje pragnienia, swoje prawdy, swoje historie i żyją najlepiej jak potrafią. Ci ludzie mają swoje potrzeby i oczekiwania i także czasem potrzebują natychmiastowej ulgi w bólu i pomocy. Żyją tuż obok mnie, są moimi sąsiadami i klientami pobliskiego sklepu, mieszkańcami okolicznych wiosek i miasteczek. Piją tanie piwo, słuchają eski i oglądają seriale. Nie mają pojęcia o kręgach, medycynie i uzdrawiającym oddechu, albo mają takie, żeby trzymać się z daleka od takich „sekciarskich” praktyk. Jednak tak jak my wszyscy odczuwają emocje, zmagają się z bólem i pragną lepszego.

Działam od ponad 20 lat. 20 lat temu marzyłem o takim stażu, myślałem, że długość działania w branży i doświadczenie zagwarantuje mi spokojne, dobre życie. W tym czasie poddawałem się różnym terapiom, testowałem różne podejścia do pracy z ciałem, emocjami i przekonaniami. Być może nawet uzdrowiłem jakieś części siebie, ale wiele pozostało nie uzdrowionych do dziś. Zanurkowałem tak głęboko, że prawie nie mam z kim o tym pogadać, bo nie wiele osób sięga tych głębin. Wygląda na to, że coś przegapiłem. Nie dorobiłem się niczego znaczącego, moja przyszłość jest niepewna jak zawsze, a moje doświadczenie niczego nie gwarantuje. Może pomyliłem branże, a może nie nauczyłem się czegoś ważnego o życiu, biznesie i społeczeństwie. Zatrzymałem się i nie wiem co dalej. Zawracać, iść dalej, czy zmienić kierunek?

Za trzy dni zaczynam kolejny kurs masażu. Zapisałem się dawno temu, nim się zatrzymałem. Bardzo się cieszę na to doświadczenie, chociaż gdybym miał tą decyzję podejmować dziś, nie zdecydował bym się. Mam tak wiele pytań bez odpowiedzi na temat mojej dalszej drogi zawodowej i przyszłości, że trudno teraz przewidzieć, co ten kurs przyniesie. Po tylu latach nie mam już żadnych oczekiwań. Mam za to intencję odnalezienia odpowiedzi na pytanie: co dalej panie kolego, co dalej??
Czasem myślę ze to ostatni kurs w moim życiu. Ile się można uczyć tego samego? Oprócz tego, że całe życie można zgłębiać taki rodzaj pracy i wciąż będzie sporo nowego do nauczenia, to może warto poznać coś z innej dziedziny. Ja np, kończę właśnie książkę o ekonomii i jestem mega zajarany.