O czym dla mnie jest męski krąg?
Spotkanie w męskim gronie za każdym razem wyzwala we mnie jakąś ekscytację. Trochę dlatego, że chcę tego spotkania i nie mogę się go doczekać, a trochę się obawiam jak pójdzie i co się wydarzy. I za każdym razem wydarza się coś ważnego i ciekawego. Nikt tu nie gra, nie kombinuje jak wypaść lepiej, nie ma opowieści o innych i historii o niczym. Jest dzielenie się własnymi przeżyciami, uczuciami i doświadczeniami. Nie ma głaskania, pocieszania i pouczania. Nie ma radzenia. Jest za to uważne słuchanie. Jest ciekawość i chęć zrozumienia, bo każda wypowiedź może być istotna dla kogoś innego.
W takich okolicznościach dzielenie się sobą nabiera mocy. Opowiadanie o sobie jest jak mówienie do mikrofonu, tak by usłyszał cały wszechświat. Wyrażenie tego co trudne i co boli, jest jednocześnie aktem odwagi i uleczeniem rany. Dzielenie się osiągnięciami wzmacnia je i weryfikuje. Wszystko co jest powiedziane w gronie otwartych, słuchających mężczyzn jest odzierane z wszelkich ozdobników, przykryć, czy filtrów. Staje się nagie i albo jest prawdą, albo fałsz wychodzi natychmiast. Nie wszystko co się usłyszy będzie miłe, ale z pewnością przydatne.
W kręgu dzieje się coś magicznego, czego nie umiem jeszcze objąć, a co wiem, że ma miejsce. Jeszcze bardziej to czuję w ciągu następnych dni. Obserwuję zmieniający się wokół mnie świat i zmieniające się relacje. Niektóre się rozpadają, inne zmieniają swój kształt. Zmienia się wiele rzeczy i pewnie nie wszystko z powodu kręgu. Obnażając się ze swoich myśli, przekonań i uczuć, zdejmuję z siebie maski i pokazuję miękki brzuszek. Odzieram się z wszelkiej iluzji na własny temat i zbliżam tym samym do prawdy, która jest w środku. To proces, który postępuje w swoim tempie. Pozostaje zaufać i być cierpliwym.
W ten oto sposób wzrasta krąg, a ja wzrastam wraz z nim. Staję się coraz bardziej świadomy siebie, swoich potrzeb, swoich oczekiwań, a także tego, jak temu sprostać samemu, nie manipulując i nie oczekując niczego od innych. Staję się coraz silniejszy, bo odzyskuję moją moc. Moc, która zawsze we mnie była, ale zapomniałem o niej, bo tak wydawało się kiedyś bezpieczniej. Odnajduję i ponownie wkraczam na moją ścieżkę, bo jeśli nie będę szedł swoją, to pewnie czyjąś, a to nie zaprowadzi mnie do mojego celu. Jestem najpierw dla siebie, bo dopiero wtedy mogę być dla kogoś.